Archiwum luty 2004, strona 2


lut 19 2004 teenage dirtbag- wersja poprawiona;)
Komentarze: 6

Koniec bezkarnego opierdalania sie dla Kacpra W.

Od jutra, (poniewaz dzisiaj leci ostatni odcinek brzyduli i jest tlusty czwartek;) )

Wstaje o 6.00, myje zeby, ubieram sie i ide do budy.

Od 8.00 do (ok) 14.00 jestem w budzie.

Po 14 jestem w domu i korzystajac z nieobecnosci matki jestem godzine na kompie TYLKO W CELACH EDUKACYJNYCH;]

Po 15 zabieram sie za nauke co zajmuje mi czas do 22

Po 22 jestem na kompie do 24 w celach rekreacyjnych (bo oczywiscie nie odmowie sobie przyjemnosci rozmowy z KC, gorzej jak jej juz nie bedzie)

Ide w kime o 0.00

Ewentualne nagle wypadki zalatwiam w godzinach poswieconych na net, badz jesli to niemozliwe przesuwam czesc nauki na godziny przeznaczone na net i w ich czasie realizuje "nagly wypadek"

Powody naglych drastycznych zmian:

1. Zle samopoczucie z powodu swojego lenistwa.

2. Nie umiem poprawnie napisac tytuly pewnej piosenki Papa Roach

3. Najnizsza srednia jaka w zyciu mialem osiagnieta na to polrocze

4. W niepoprawionej wersji w tej notce pomylilem imiona Izki z Ewelina... To straszne (zawsze mylilem Ewke z Ewelina ale Eweline z Izka pierwszy raz:/ aha...dla nieswiadomych: Ewelina i Ewka to moje siostry )

I inne...

Skrot wydarzen...

Wczoraj lizalem sie z Izka przy samych drzwiach kiedy nagle wchodza jej starzy... Dol.

Rozmawialem z KC i jak zwykle bardzo mi sie podobalo:D

Spieprzylem z dwoch ostatnich lekcji---bilans: w tym tygodniu nie bylo mnie na osmiu.

letitwhip : :
lut 18 2004 Oh Life... THAT WAS JUST SOME FUCKING DREAM...
Komentarze: 3

Eh, zycie:/ Pomyslec, ze dzisiaj mialem jeszcze calkiem dobry humor, powiem wiecej- bardzo dobry. Ale wystarczylo przespacerowac sie do budy:/ Tzn bylo nawet-nawet, mam darmowe wejsciowki do teatru bo zrobilem z siebie pajaca grajac w czyms w rodzaju szkolnego przedstawienia, tylko skroconej wersji. "Dla ciebie i dla osoby towarzyszacej".. Fajnie, tylko z kim ja pojde? Juz Karol cos mi sugerowal, hehe, dobre sobie... Chociaz moze lepiej go poznam? Bo dalej go do konca nie kminie... niby ma kolko super-znajomych (lasek) wiec dlaczego ciagle chce sie zadawac ze mna (moze to wyglada jakbym pochlebial sobie ale on na prawde, jak gdzies idzie z dziewczynami to zaraz pisze, czy nie pojde z nim itp.)? Z reszta w ogole nie czaje o co chodzi w ludziach z tej budy. Maly Kacper jest zajebisty i moglbym sie z nim kumplowac ale on jest przyjacielem jeszcze z gimnazjum Rafala (tak, tego co ma ladny glos;) ). Niby miedzy facetami nie ma czegos takiego jak "papuzki nierozlaczki" ale to tylko pozory... Po prostu tutaj powierzchownie inaczej to wyglada bo nie chodzimy razem do kibli, nie trzymamy sie za rece i nie calujemy na powitanie. Ale jak juz jeden z drugim jest takim przyjacielem to raczej nie zawodzi i... Kurwa nie powinienem sluchac tej przytlaczajacej piosenki "Losing my religion" REM. Moje male gowniane problemiki wydaja sie wtedy gigantyczne. W zasadzie nie mam problemow, chyba jestem rozbity. Moge byc taki jak bylem, bo dzisiaj taki bylem, ale Ci ludzie... Ej ja jestem taki spontanicznie, nie sciemniam a oni zaraz widza we mnie pozera. Kiedys z kolei jak bylem pozerem to myslali, ze to na prawde (ekipa ze starej budy). Teraz po prostu przypaly, tanczenie na ulicy czy w kinie itp weszly mi w krew, nie robie tego by zwrocic na siebie uwage (no moze czasem hehehe, ale zazwyczaj to na prawde jest po prostu ekspresja)... Jestem na codzien jedynie 8 km od centrum i od miejskich ludzi z mojej starej budy a czuje sie jakbym przeprowadzil sie cale mile. Chyba musze sie zmienic, jezeli musze tu pozostac...:/ Eh... Albo zaczne sie uczyc i pojade do Gdyni...Chyba przy KC mi to nie wyjdzie, (czy to nie chore, ze w kazdej notce jest cos o niej?;) ), kazdy wieczor zamiast na nauce siedze tu i z nia gadam... Idiota...

Co za koszmar widziec Izke kazdego dnia w szkole. Pewnie ona moze to samo powiedziec o mnie, tylko z innych pobudek. Chyba troche za pozno zaczely sie budzic we mnie wszystkie naturalne instynkty (jak zwykle jestem cofniety i inny...super Kacperku ). Ona jest taka... Co bede sciemnial, pociaga mnie. Z wygladu... i jak ma obcisle spodnie albo krotka spodniczke... Moglaby do mnie przychodzic na noc i wychodzic rano.

Wena cos mi gada, ze podobno chce sie pogodzic. Tak... Oczywiscie i znowu robic mnie w chuja. Pewnie, ze wiedzialem, ze daje sie macac itd ale lizanie sie na moich oczach to juz pewne przegiecie. Jak tak bardzo chciala to robic to mogla sie chociaz nie wiem, ukryc a nie na mojej wlasnej klatce! Tzn mojej i jego ale MOJEJ! A pozniej jeszcze pojechalaa mnie za to, ze Majewicz dostal co mu sie nalezalo. To juz bylo dosyc dawno ale wlasnie, jak teraz mam troche zjebany humor to wszystkie takie przykre wspomnienia gromadza sie w glowie i powracaja, jakby wszystko chcialo cie jeszcze bardziej podpierdolic. I w ogole co sie kurwa dzieje? Goska sugeruje mi dzis, ze W. (moja dobra kumpela) cos do mnie miala i ze ponoc jest zazdrosna o G. i dlatego mnie styrala dzis (co mnie dotknelo bo na prawde bardzo ja lubie). No pewnie G, czy ty dziewczyno wiesz co mowisz? Nie mam zielonego pojecia dlaczego podobam sie G. byc moze jest bezgusciem ale niech nie pierdol mi, ze zaraz niby wszystkie mnie kochaja! Jestem maly, brzydki i glupi. Do tego trace wszystkie cechy za ktore kiedys siebie lubilem i w ogole... Szkoda gadac.

Mam dosyc tych wszystkich ludzi, zamknalbym sie z KC i bylbym szczesliwy:D Wlasnie sobie pomyslalem... Czy nie bylbym szczesliwy w wiezieniu? Lubie ludzi z marginesu i nie widywalbym tych falsszywych w 90 % dziewczyn i kolesi- jeszcze wiekszych debili niz ja (to sie zdaje niemozliwe ale bez kitu tacy sie zdarzaja). Na poczatku codziennie starzy dobrzy kumple z celi dymaliby mnie z racji tego, ze nie ma tam dziewczyn a ja bylbym nowy i obijaliby mi morde za krzywe spojrzenie ale pozniej mogloby byc calkiem milo. Cale dnie moglbym pisac teksty, kasiazki i uprawiac moja inna beznadziejna tworczosc. Chyba bylbym szczesliwy, nie troszczac sie o przyszlosc ani o przeszlosc... Mniejsza z tym.

letitwhip : :
lut 17 2004 niektóre rzeczy nigdy sie nie zmieniają......
Komentarze: 5

Moja pamiec jest krotka i zawodna jednak zawsze mam starego kompa 2 pokoje dalej gdzie moge spojrzec w przeszlosc... Poniewaz KC ktora moco lubie (chyba az za mocno:/) powiedziala mi, ze lepszym bylem Stanem niz Kacprem a ja za bardzo nie wiem dlaczego... Postanowilem wiec poczytac troche swoje stare wypociny zapisane dzielnie w dziale "moje dokumenty" w podkatalogu "Stan" na tym gracie o ktorym nadmienilem wczesniej...

So let me introduce Stan...

"

Chociaz dzis dostalem jej zdjecie i jest na prawde ladna. Wiedzialem, ze to sie tak skonczy. Nawet mi smutno nie jest. Szkoda tylko, ze nie zlala na mnie wczesniej bo teraz to tak czy tak przyjdzie rachunek na "bajonska" sume. A co sie dzis zdarzylo? No nic takiego. Nie mialem pojecia, ze bez treningow sa takie straszne luzy. Przeciez szkola teraz nie zajmuje mi nawet pol dnia (wtedy zajmowala dokladnie caly, od 6 do 18 a wieczorem prace domowe). Jak to w mojej famili nie obeszlo sie bez jakies jebanej awantury, ze Stan pobrudzil siedzenie w samochodzie bo wpierdalal czekoladke, albo ze Stan wpierdala loda albo, ze Stan jest przeciez gejem. Chuj tam. Pieprze to. Znowu leci pogrzeb, przelaczam chujstwo, dosyc mam juz pogrzebow w zyciu... Nadzieje, przyjaciele, marzenia. To kima na cmetarzu.

No, jaka ladna cukierkowa pioseneczka. Niech leci jebanstwo. Nawet przyjemne. "Candy" czy cos... O, laska dzwoni... Jak fajnie:) Pisze, ze jest zakochana. Nie zakochana tylko smieszna po protu. Nie rozumiem jak mozna sie zakochac przez telefon(?)

"

Juz zrozumialem.

"

Kc, znasz cos takiego jak "zlosliwosc rzeczy martwych"? Ja z kolei nie mam gg. Tzn teoretycznie mam ale nie moge korzystac bo moj stary sprawdzi sobie moje "archiwum wiadomosci" a pozniej znowu powie, ze jestem gejem. Kiedys gadalem z Zolwiem (to kolega, nie jestem jeszcze az tak pojebany by gadac z gadami, no jest jeden wyjatek- Ganfdzi~got2luvUnigga:D) i powiedzialem mu o docinkach mojego ojca wzdgledem mnie. Ziom mi na to: "na Twoim miejscu przyszedlbym z jakas dziewczyna i zaczalbym sie z nia lizac tuz przed jego pieprzona twarza". No tak, zajebisty pomysl Zolw... jest tylko maly problem... Skad ja mam skombinowac jakakolwiek laske? Kurwa, nie wiem. Chyba ulepie sobie z plasteliny, nie? Dobra, niewazne... A co do lepienia z plasteliny, to ostatnio postanowilem ulepic sobie panienke. Ogladalismy z rodzina jakis zajebiscie nudny film na DVD wiec sobie lepilem. Tzn, film nie byl skrajnie beznadziejny. Widzialem duzo gorsze. To byl "darkness falls" i mial byc straszny ale chyba cos nie wyszlo. Fajne byly tylko niektore ujecia, efekty. No dobra! O czym ja tu znowu napierdalam? Mialem mowic o tej lasce z plasteliny... No wiec lepie sobie. Tak wlasciwie to byla modelina Eweliny z "Barbie" (tu widac jaka Ewelina jest pusta- czyta gazety dla 5 latek no ale nic... przyznam sie, ze sam czasem przegladam jak kupi...) i strasznie ciezko bylo to gowno rozrobic. Musialem mielic palcami chyba z dobre 2 minuty zanim dalo sie cos z tego wytworzyc. (...)

"

No tak, dziecko z fantazja, nie skomentuje dalej;)

"

Jestem nikomu niepotrzebny. Ojciec kaze mi placic sobie 200 zl. Oddalem mu wszystkie pieniadze i telefon. Powiedzial mi, ze jutro wymyje samochod i tapicerke i to bedzie jak robota za 10 zl, i ze tak bede mu oddawal stopniowo. Powiedzial mojej matce, ze mam sie powiesic. Dlaczego on mnie tak nienawidzi? Matce tez sprawiam tylko problemy. Jestem tu tylko sublokatorem, musze placic za pobyt w tym domu. Cale zcie... cale zycie tylko pod gorke i pod gorke...(...)

"

To akurat chyba zawsze pozostanie takie same tylko zmienia sie jedna kwestia- wtedy bylo pod gorke ze starym i z moim outlookiem, teraz mam pod gorke z ustaleniem kim ja w koncu jestem i co czuje. To drugie jest gorsze...

"

No, nie wiem w zasadzie po co opisuje te nudne dni wakacji ale jakos tak:) Wiec tak, po poludniu z kuzynka zrzucilem sie na pizze (oczywiscie siostry tez pozniej jadly, a jak?) , bawilem sie z Ewelina... Tj zabawa z nia polega na tym, ze biore ja na chama rzucam na lozko, przytulam, dusze i laskocze. Zwykle nie pociagaja mnie takie zabawy ale uwielbiam patrzec jak ona sie smieje i sluchac jak gada te swoje glupoty. Uwalilem sie na nia dobrze wiedzac, ze jezeli sam z niej nie zejde to nigdy nie uda jej sie wyjsc.

Ewelina: -No zejdz... wypusc mnie...plz..plz...

ja: -Nie, pozostaniesz tu do konca zycia

Ewelina: -A... ojej to strasznie dlugo... uwolnie sie

I zadziwila mnie jej strategia, zaczela mnie laskotac w jedyne miejsce w jakim mam laskotki. Skad wiedziala? Nie wiem ale zaczolem sie brechtac. Myslicie, ze sie wydostala? Wolne zarty...

Ewelina: -no uwolnij mnie....plz...plz...

ja: -Nie, nigdy

I znowu. 3 razy prawie by spadla z lozka. Bylo zabawnie. Nagle wpadl ojciec i:

-STAN, NAGRASZ DLA SYLVI IGI 2 I GOTHICA, RUSZ SIE

Koniec zabawy, pomyslalem i "uwolnilem" siostre, mowiac, ze moze sobie isc. Ta chyba nie chciala. Teraz ona uwalila sie sie na mnie caloscia siebie i mowi:

- Pozostaniesz tu do konca zycia

Ta parodia mojej wypowiedzi nieslychanie mnie rozbawila. Was tez by rozbawila gdybyscie uslyszeli ten slodki glosik strajacy sie mowic powaznie "pozostaniesz tu do konca zycia".

Zaczolem sie smiac a ona ze mna. Moglbym zakonczyc ta zabawe w kazdej chwili. Po prostu zrzucic ja z siebie, nie utzrymalaby sie przy najwiekszych wysilkach ale...nie chcialem. Udawalem, ze nie potrafie sie "wyzwolic" i brechtalismy jeszcze glosniej. Ojciec znowu mnie zawolal wiec musialem wykazac sie wieksza wola walki. Wtedy Ewelinka zrobila cos... zarzucila mi klate na twarz, wystarczy komentarza? :) Zadowolona powtarzala "pozostaniesz tu do konca zycia". Stary zaczol sie na serio wsiekac wiec po prostu musialem zrzucic ja beznamietnie (hehe) i ruszyc dupe. Jeszcze chwila a by mnie zagryzl. Wiem, ze podniecam sie jakims debilstwem skoro rozpisalem sie o czyms takim ale... Ja uwielbiam takie rzeczy:) Ewka widzac kiedys jak bawie sie z Ewelina (robie cos takiego srednio co drugi dzien ale zwykle to tylko troche ja podusze i puszczam:) rzekla:

-ty Stan to ciagle bys sie przytulal, dawal buziaki itp... wspolczuje twojej przyszlej dziewczynie... zameczysz ja na smierc

Hehe, Ewa na moje nieszczescie nie ma komu wspolczuc i za pewne nigdy nie bedzie miala.

Wracajac do bardzo emocjonujacej "akcji"... siedzialem w pokoju, nagrywalem GOTHIki i inne gowna oraz grzebalem w necie. Pozniej probowalem obejrzec komedie "parasol bezpieczenstwa" (tytul oryginalu- "National Security") ale niesety nie pozwolono mi na to w pelni. Przeciez kos musial posprzatac po obiedzie... Ale w sumie wiedzialem o co mniej-wiecej chodzi. Dobry film:)

Pozniej znowu siedzialem w necie. Nie bylem w kosciele. Przepraszam Boze. Obiecalem mu juz tyle rzeczy i zawsze lami obietnice... Sorry... Poprawie sie jeszcze... Zobaczysz Boze...

I rozmawialem na gg z Kc i Offi:) Bylo na prawde milo, szkoda, ze tak krotko;)

"

Dobre sobie. Hehe, brechtam sie z tego teraz... Jakos nie zameczylem Izki, przynajmniej ona ciagle trula mi dupe, ze "mam ja gdzies" a jak ja chce z nia gdzies wyjsc to z kolei ona "nie ma czasu". Nie wiem czy to jakas forma zemsty czy wyklada na mnie. Mniejsza z tym;) A co do Eweliny, juz sie tak raczej nie bawimy, ona tez sie zmienila. A co do ojca, moze to wcale nie tak swietnie, ze pojechal?

Wiec czytam to dzis i co stwierdzam, kim kiedys bylem? Odpowiedz jest bardzo prosta, bylem po prostu szczerym soba, nie pozowalem na nikogo mimo, ze tytulowalem sie "Stan Park" (zawsze brzmi lepiej niz "Kacper W.") i czulem sie calkiem z soba samym mimo iz bylem i jestem dalej zjebany. Tylko wtedy bylem zjebany pozytywnie, teraz jestem zjebany zjebany.

Myslalem nad przeznaczeniem a tak na marginesie to nie spalem dzisiaj (nie pijcie dziennie 3 l coli) do pierwszej majac nadzieje, ze KC cos napisze, napisalem nawet jakies pierdoly na 3 czy 4 strony w zeszycie z fizy zaczynajace sie od malego quizu:

Ile trwa minuta oczekiwania na sms'a od KC?

a)minute

b)conajmniej pol godziny

c)trace poczucie czasu

Wszystkie powyzsze sa poprawne.

Wiec co do przeznaczenia, mamy jakas droge ktora musimy isc. Jest dla nas zaplanowana z gory ale jakim sposobem? Hej zastanawialem sie po co mi KC. Wiem, ze to brzmi bardzo przedmiotowo ale chyba mam jakas swoja cicha teorie, ze kazdy napotkany ludzik wnosi cos do mojego zycia a im jest dla mnie wazniejszy tym wiecej mi daje. Jako, ze ona jest dla mnie wazna mysle dzisiaj, ze wnosi przeslanie, ze nie moge sie zmieniac. Choc zaczyna sie robic ciezko. "swim down", hej tak jak te rybki w "gzie jest nemo";P

Wiem, ze nie moge sie zmienic, bo jezeli to zrobie, jezeli sie dostosuje to nigdy nie bede kims wiecej niz przecietniakiem. Bylem przecietniakiem ale z perspektywami a teraz, jezeli wnikne w system... To taki WAŁ.

I moze to wszystko mnie hartuje by byc coraz silniejszym... Moze...

Dobra starczy filozoficznych wywodow.

Chyba skocze po Cole do sklepu na dole bo robie sie glodny a loowka jest wypelniona splesnialymi serkami, szafka "slodkimi chwilami" ktorych nie chce mi sie robic (no tak, trzeba tylko je zalac goraca woda ale nie chce mi sie czekac az woda sie zagotuje a pozniej mieszac...). A no i dzisiaj jak to mowie KC co mi sie spodobalo "wbilem" na szkole, pieprze to, jezeli facet od wfu nie rozumie, ze jestem antytalentem do gry w siatkowke za to bardzo chetnie sobie pobiegam, poplywam (choc nie mamm w czym), porobie pompki, brzuszki, kurwa cokolwiek tylko nie siatkowka... ZJEBANY!!! Mam go w dupie, oglaszam strajk, nie bede gral w siate i robil fikolkow!~Dlaczego nie zrobimy czegos silowego, czegos co wymaga rywalizacji? Poza tym sprawdzian z niemca, babka wczoraj do mnie:

"Kacper tylko mam nadzieje, ze jutro pojawisz sie na sprawdzianie bo jakos dziwnie znikasz ostatnio z lekcji niemieckiego"

ja: "ja, gdzie? Na prewno sie pojawie prosze pani, ocham niemiecki..."

Wlasnie widac...

No i gegra...hahahaha! Nie jestem na gegrze, yeah.

I..? Historia? Lubie historie. Lubie Polaka, angielski i nawet niemiecki moglbym polubic gdyby chcialo mi sie go nauczyc, w zasadzie nie jest taki trudny i calkiem fajnie brzmi w niektorych ustach (w moich brzmi jak polaczenie chinskiego z dialektami afryki ale to nic)... A dzisiaj czytajac notki Stana napotkalem na stwierdzenie "nigdy nie bylem tytane z przedmoitow humanistycznych" no tak, uwazalem sie za umysl scisly a teraz widze, ze to gowno prawda, jestem pojebanym tepym humanista (to sie wynosi z domu, moj stary zawsze mowi, ze humanisci to tepi ludzie).

Ze mna i z Izka to juz koniec, chyba, ze "nie chce cie juz wiecej widziec" ma jakies drugie dno ktorego niestety nie widze. Tak...mam z nia problemy.

Dobra spadam, probie projekt na po i moze jakis szablon:)

Peace.

letitwhip : :
lut 15 2004 nie placz mlody, bede tu kiedy twoj swiat...
Komentarze: 4

Dlaczego nikt mi tak nie powie, co? ;(

hey God, I cry... I need you cuz my world cant't stop to fall... 

letitwhip : :
lut 15 2004 Polish Sausage
Komentarze: 2

Balonik, calkiem spory, czerwony i w serduszka. Schodze po schodach by wyjechac do miasta (mieszkam powiedzmy na wsi bo majowe to totalne obrzeza) a na gore wchodza dwie sasiadki. Oczywiscie pelna kulturka, mowie: "dzien dobry".

Sasiadka: "Kacper, chcesz balonika? dostalysmy na przyjeciu i nie mamy co z nim zrobic."

Nawet nie pomyslalem sobie, ze po chuja mi ten balonik. Zawsze jak cos daja mi gratis to biore i nie inaczej bylo tym razem. Na przystanku balonik czekal ze mna 6 minut na autobus, mocno pizdzilo, probowalismy sie razem wkrecic do kiosku by sie troche ogrzac. Niestety, zakupilem gume za 30 groszy a nie bylo ZADNEJ kolejki. Co za pech, ze jak mi sie spieszy na busa i wyjatkowo mam ochote kupic bilet (bo jak mowi moja stara, trzeba kupowac bilety, przeciez nie mozna rznac komunikacji miejskiej na paliwie... Kurwa tyle im juz kar zaplacilem, ze powinienem do konca zycia jedzic za darmo!) to stoi gigantyczny wezyk. No nic, wiec wziolem gume i wyszlem na ten siarczysty mroz smagajacy mnie po gebie, balonik zdawal sie niczego nie czuc. Mialem wazna misje do wykonania w miescie i ta swiadomosc podtrzymywala mnie na duchu. Caly swiat stanal przeciwko mnie, gowniane B nie przyjezdzalo (jeszcze 3 minuty), ludzie z boku dziwnie sie na mnie patrzyli (niektorzy mowia mi, ze to przez ta transparentna fioletowa czaple z nadrukiem- milka, no co byla w promocji... osobiscie podejrzewam, ze czerwony balon na kiju tez wzbudzal ich odraze)... W koncu sie doczekalem. Wsiadlem sobie wygodnie, niestety balonik chyba haczyl jakas pania w srednim wieku siedzaca kolo mnie, krzywila sie na mnie (ZNOWU WSZYSTKO PRZECIWKO MNIE!). Przestawilem go... Wyraznie utrudnial mi przeczytanie tego pieprzonego opowiadania S.Kinga (Stephen, jezeli dzieciak z Ameryki w wieku dwunastulat wymyslil takie madre rzeczy jak tam wykminiles to ja jestem Matka Teresa z Kalkuty albo raczej zajebistym raperem)! Jakos dojechalem. Balon wsiadl ze mna jeszcze do tramwaju ktorym pojechalem w pewne siarowe miejsce o ktorym nie napisze z powodow osobistych, hehe. Tzn OCZYWISCIE nie mogl mi podjechac dobry tramwaj wiec wsiadlem w 2 i pojechalem zupelnie w druga strone, pozniej wracalem sie z buta, to dluga historia... Musialem isc przez najciemniejsze ulice Szczecina. Widzialem juz te bandy dresiarzy i dresiar czychajace na moj balon ale nie zaatakowali mnie, cos ich powstrzymalo:]

Wracajac przegapilem 2 busy ktorymi moglbym pojechac prosto do domu, pozniej jeszcze 3 tramwajami (mozna bylo dojechac jednym ale przeciez uwielbiam utrudniac sobie zycie...) dotarlem po wielkich trudach co Carefuora (tak sie to pisze?). To wlasnie miedzy innymi byl cel mojej misji. Balon radosnie nic nie robil i podtrzymywal mnie na duchu. Co prawda zaczal mnie wkurwiac bo byl troche malo rozmowny. Szczerze mowiac nabieralem coraz wiekszej ochoty by go cichaczem wywalic. W jednym z tramwai jakies male dziecko wyrazilo zainteresowanie. Bylem ucieszony i gotowy pobawic sie w Swietego Mikolaja, ale nawet ten maly chlopczyk mnie zjechal! Wyciagnolem do niego reke z balonem a on sie tylko szyderczo usmiechnol... W tych czasach nawet 4 letnie dzieci musza byc ostrozne, w koncu mi od malego powtarzaja nam by nie brac nic od obcych -"w koncu to moga byc dragi!"... Na pewno balon caly pokryty byl drobnymi czasteczkami koki...

No ale kontynuujac, idac do hipermarketu wyzej wspomnianego (to taki wybieg by nie pisac ponownie jego nazwy) nie napotkalem niczego ciekawego oprocz pojedynczych drechow, ale w pojedynke nie sa tak straszni jak w grupie. Tzn no ba...pewnie, ze sie ich nie boje, kim oni sa dla mnie (hehehehe, to z kolei zostalo napisane w wypadku przeczytania tego bloga przez KC:] ) .

Kiedy znalazlem sie w srodku, wziolem koszyczek i poszedlem na sklep. Szukajac prezentu dla Izki upierdolilem balonikowi nozke, zupelnie przypadkowo...hehe. W ogole kolega balon zaczal mi bardzo przeszkadzac, nachodzily mnie mysli zeby dac go Izce wraz z tym gownianym miskiem ktorego tak bardzo pragnela i ktorego wlasnie zamierzalem jej zakupic. Wiecie jak to wyglada? Takie serduszko w bucikach i z raczkami. Oszalala jak to zobazyla 2 tygodnie temu, kiedy zaciognela mnie tam, jak zawsze chuj wie po co. Nie zebym mial jakies wielkie dobre serce po prostu wisialem jej juz dwa prezenty ("wiszenie komus prezentu" polega na tym, ze ktos ci daje prezent z jakies uroczystej okazji a ty wtedy nic dla niego nie masz... tak bylo np na Boze Narodzenie...). Niestety takich serc juz nie bylo, tylko takie male za 2 zeta (tak, juz wyobrazam sobie jej mine) albo takie wieksze bez nog ktore wygladaly jakby przyjechaly dostawa ze schroniska dla zwierzat, jezli wiecie o co mi biega... No i tak, pewnie byly wspaniale serduszka z jebusiem uchatkiem - jedno takie cos, dawaj 5 dych! Wystarczy, ze raz bylem taki glupi i wydalem podobna kupe forsy na kwiaty. Balon mi upadl, ktos go kopnol, szukajac natrafilem na inne stoisko z zabawkami. Wzielem jakas zebre, wygladala calkiem milo, przydalaby sie tam jakas dziewczyna by powiedziec mi, czy to co mi sie wydaje "calkiem mile" nie jest przypadkiem (i tu przytocze cytaty z bravo mojej siostry) "obciachowe", "kretynskie" a moze "nie-trendy (cokolwiek to oznacza)". Poniewaz Izka uwielbia "Łowieczki" wiec na ta zebre kupilem torbe w owce. Byly jaies torby z serduszkami ale ostatecznie zdecydowalem nie poddac sie do konca komercyjnej machinie walentynek (nawet sie rymuje...no). widzialem jeszcze taka kartke...ktora mi sie bardzo podobala i pasowala do tego co czuje do KC (w sumie ktos kto to czyta mysli pewnie, ze jestem maksymalnym fiutem, kupuje jednej prezent myslac zupelnie o innej:/<---sorry ciagle zapominam, ze nikt nie czyta:P) mialem wielka ochote ja kupic i wyslac priorytetem ale moj portwel zdecydowanie oglosil brak funduszy:( Wiadomo, moglem kupic mniejsza torbe na zebre ale... wtedy zebrze wystawalby z niej lep albo jakies inne czesci pluszowego ciala. w rezultacie znajac moje szczescie wypadla by na ulice prosto w najwieksza kaluze...Dlaczego Izka nie moze byc pod tym wzgledem jak Gosia, ktorej ponoc wystarczy moj usmiech za prezent (ja tam bym nie chcial go ogladac nawet gdyby ktos mi za to placil, w ogole lustro to jeden z najgorszych wynalazkow ludzkosci), bede o tym gadal bo kiedy to uslyszalem to bylem tak zszokowany, ze nie zdolalem nic powiedziec. Wracajac do balona... Przy kasie obslugiwal mnie... pan (niestety hehe) musial mi powtarzac 3 razy bym odlozyl koszyk, no tak, jestem gluchy... Zaraz po zaplacie chcialem odgryzc cene, odgryzlem jakis nadruk "made in taiwan" i zadowolony z siebie poszedlem w strone wyjscia, do torebki byla przyczepiona oscentacyjna karteczka, odetchnolem z ulga, ze posluzy mi ona zamiast kartki walentynkowej na ktorej itak pewnie nie wiedzialbym co napisac Izce, w ten dzien wypadaloby oklamac ja, ze mi zalezy, ze ja kocham itp. Wiec myslami kminilem jakie glupstwo napisac by uniknac powiedzenia tego wprost, zeby bylo, ze niby tak ale jednak nie. Wtedy odezwal sie do mnie ktos za plecami

"PROSZE PANA!"

Odwracam sie, jakas elegancka pani wyciaga reke w moja strone i cos gada. Popatrzylem na balonik i w mysalach mu podziekowalem. Gdybym nie mial w reku czerwonego balona, na glowie fioletowej czapki a w reku zielonej torby pewnie by mnie nie zauwazyla. Podeszlem, tak to byla promocja. Cos mi tam gadala, dawala mi jakies rzeczy (oczywiscie uwierzylem, ze to wszystko jest za darmo i nawet wpakowalem do plecaka chcac juz isc). Hej ale ta pani byla czarujaca. A jak smarowala mnie czyms po reku myslalem, ze zaraz z tamtad wyparuje, to bylo silniejsze ode mnie:P Zaopiekowala sie nawet moim balonem, posadzila go na wygodne miejsce na stojaku:) No nic, 15 minut (tak, tyle tam stalem przy tym stoisku czujac sie dokladnie jak w telezakupach mango- pani wygladala jak piekna prezenterka z tv i tak samo dobrze bajerowala) dobroci dla K. dobieglo konca i znowu musialem wystawic dupe na to zimno... eh juz nie bede sie tak rozdrabnial i szybko to skoncze...

Historia balonika konczy sie bardzo brutalnie, bylem juz zmeczony jego towarzystwem i usmiercilem go... Chociaz moze jakis pijak reanimowal go jeszcze pozniej, tego nie wiem w kazdym razie wyladowal w koszu na smieci, normalnie nadmuchany.

W autobusie jakies dwie laski mnie tyraly "ciekawe co czyta, pewnie wladce pierscieni, buhehehehehe", z reszta jak popierdalalem na autobus bo jak zawsze chcial mi zjebac sprzed nosa to tez sie ze mnie brechtali. Po dlugich trudach dotarlemna osiedle. Musialem szybko wleciec do Izki i dac jej na odczepnego ta zabawke, bo myslami bylem juz bardziej przy KC (nie wiem czy ktos zauwazyl ale co chwile cos o niej pisze....straszne). I tak tez sie stalo. Pzniej do domu i hehehe... To co tygryski lubia najbardziej (nie, nie nie...poszedlem do domu a nie do burdelu! ;) )

A co do bloga, narazie go nie kasuje, szczegolnie, ze wykminilem szablon:P

A tak btw cos pocieszajacego na koniec.... A myslelem, ze Amertkanie przestali sie z nas- Polakow nabijac juz dawno temu (w koncu te ksiazki Kinga ktore czytam sa w wiekszosci stare) tymczasem dzis znajduje to na jednej z najwiekszych stron z zartami na samej gorze kategori "News"

Polish Sausage

A guy goes into the store and says to the clerk, I would like some Polish Sausage. The clerk looks at him and says "Are you Polish?"

The guy says "Well, yes I am. If I had asked for Italian sausage would you ask me if I was Italian??? or if I had asked for German sausage, would you ask me if I was German??" Or if I had asked for a taco would you ask if I was Mexican?

The clerk says "Well, no."

The guy says "Then, why do you ask me if I'm Polish just because I ask for Polish sausage????"

The clerk says "Because this is a hardware store."

letitwhip : :