Archiwum 24 lutego 2004


lut 24 2004 I HATE THIS WTOREK, I HATE SIATKÓWKA AND...
Komentarze: 4

Ok… Ten dzień był i jest absolutnie przejebany. Po pierwsze śnił mi się Viktor który był moim wrogiem nr 1 w podstawówce a kiedy stara zaczęła wrzeszczeć „dzieci wstawać” (jak nas zawsze budzi) czułem się taki zmęczony jakbym miał właśnie iść spać… Nie dostałem nic rano od KC, wpierdoliłem gorący kubek (ku rozpaczy matki: „dlaczego nikt nie je tej chińszczyzny ktora ugotowałam!”) oraz kromkę z serem (oczywiście będąc zbyt leniwym by smarować ja masłem). Stara odwożąc nas udzieliła mi kwiecistego wykładu na jakiś temat (oczywiście już nic nie pamiętam)…

 

Dygresja: swoja droga czy to nie jest popierdolona rodzina? Mam dwie nastoletnie siostry, dlaczego najgorsze przychodzi wysłuchiwać właśnie mnie?

 

Wysiadłem pod szkola, zostawilem kurtke w szatni i czekał mnie wykurwisty WF… (czytaj „siatkowka”). Dobra, zaczęło się. Jakas rozgrzewka, bieganie w kolko po sali.. Jakie to jest relaksujące  (az za bardzo) gdy wykonuje się to razem z moja grupa z tej budy. Te debile w ogole nie maja kondycji, nie sa wysportowani i najchętniej cale zycie graliby w (ta pierdolona) siatkowke bo to wymaga od nich jedynie darcia mordy w stylu „ej! Grajcie! Odbierz!” i ruszenia się z miejsca raz na 5 minut (dlatego właśnie nie cierpie gier zespołowych a przede wszystkich siatkówki gdyż są one niezgodne z moim sposobem myślenia, tzn. „jak już uprawiac sport to na maxa”) . Nie mowie, ze ja jestem jakis debesciak i zaraz nie wiem co ale w porównaniu do nich to… Eh… Najgorsze jest, ze facet od WF o którym wspomialem wczesniej zdaje się nie przyjmowac do wiadomości, ze na tym przedmiocie można robic co kolwiek innego niż grac i grac w siatke. W sumie raz próbował, zrobil biegi ale te wszystkie czuby (no może za wyjątkiem Karola, jeszcze jakichs dwóch) wyklnoly  go „o boze, skonczmy już! Ja nie mogę!”. Najgorsze jest, ze jak gramy w siate i mi się nie chce to tamci krzywo się patrza, z pogarda. O kurwa, uważają się za jakichs bossow bo stoja na boisku i…

Nevermind, idźmy dalej.

Omine już koszmarne WF’y… Wiec Karol puścił chyba na mnie focha, Krzysia zjechala na przerwie, ze wygladam na metr pięćdziesiąt (to był zart jak mi teraz oznajmia na gadu ale caly ten dzien zdazylk mnie już dobic a poza tym wiadomo jakie mam kompleksy na punkcie swojej wysokosci). Nastepnie sposrod prawie 30 niepytanych numerow na nowe półrocze Grabi z gery zapytala wlasnie mnie… Przytocze kilka swoich odp na jej pytania by lepiej zobrazowac rozmowe…

 

„można jakies kolo ratunkowe?”

„o czym pani mowi?”

„proszę o nastepne pytanie”

 

Oczywiście piekny lacz wyrosl w dzienniku… Wspaniale. Nawet się tym nie przejolem (co było dosyc dziwne bo zwykle troche mnie rusza jak dostane laske, cos w stylu „trzeba się wziasc do roboty i poprawic” itp.). Na religi nie siadlem z Karolem za co chyba puścił na mnie focha (dziwny koles, chyba uwaza się za mojego wielkiego przyjaciela, no kurwa co miałem się pchac jak Siwa obok niego usiadla). Z niemca dostałem 4 co ku mojemu wlasnemu zdziwieniu nie pocieszylo mnie zbytnio (no co, ściągałem zawodowo na tej kartkowce i liczyłem na 5;] )

W dodatku jeszcze jedna wtopa przez Karola… Siedzieliśmy na hiscie, Malwina wyskoczyla z jakas idiotyczna wrozba której nie miałem ochoty robic wiec powiedziałem, ze „mie mam z kim” (no wiecie, pierwsze pytanie było „czy ja kochasz” nie chciałem dodatkowo by Karol fałszywy kutas wiedział o moim zyciu uczuciowym…to nic, ze on mi mowi chyba wszystko…)

A Karol na to „to zrob sobie z Janka!”, i tu trzeba dodac ze Janka siedziała obok Malwiny czyli dokladnie przede mna… Ja na to „nie..nie wiem…” to on znowu „no zrob sobie z Janka. Nie chcesz?”… Ktos mysli sobie „dobra, ale co w tym zlego…?”. Już mowie, wiec na początku roku byłem na tyle głupi i na pytanie Karola jaka jest najwieksza szmula w klasie powiedziałem bez wielkiego namysłu, ze Janka. Od tamtej pory chłopak mysli, ze skrycie się w niej bujam. Najgorsze było to, ze ona to usłyszała i zrobila taki wkurwiający uśmieszek który mowil dla mnie tylko tyle „bujasz się we mnie K? hi hi hi…a ja w tobie nie”. Jeszcze Izka przypomniala mi, ze w sobote miałem do niej przyjść po cos co zostawiłem zanim to wywali… Znowu nie dowiedziałem się o co chodzi a „dokańczanie tego co zaczolem” jak to powiedziala wtedy w sklepie nie przynosi mi na mysl niczego.

Po lekcjach wracałem do domu z Rafalem i małym Kacprem z dala od pieprzonego Karola.

Na szczescie zastalem matke w domu bo nie wziolem kluczy…a na prawde tylko tego by mi brakowalo w tym skrajnie dobitym dniu by stac pare godzin na klatce i czekac na stara albo Ewke bo Ewelina nie dostala kluczy (hehehe, podobno jest za malo odpowiedzialna by je mieć).

Znowu wrzuciłem w siebie goracy kubek, potem slodka chwile (nie myslcie, ze u mnie domu komus chce się nawet pomyśleć o robieniu obiadu a nawet jak takowy cud się zdarzy to wszyscy przyzwyczajeni do rzeczy w proszku, owocow i serkow Danio nie normalnego zarcia… ) potem jeszcze cos i jeszcze cos az rozbolał mnie brzuch a spodnie zaczoly się odpinac. Chyba zaraz pojde do wszystko wyzygac bo czuje się okropnie.

Jedyne dobre co dzisiaj się stalo (co jednak świadczy o zlym odbieraniu mnie dzis przez caly swiat) to to, ze Gosia napisala mi  na GG „poddalam się” co rozumiem jako odniesienie do tego, ze da mi wreszcie święty spokoj. Cale szczescie, bo jeszcze troche a dalbym jej dosłownie do zrozumienia, ze mnie to denerwuje (wiem, ze pisze jak cham ale ja na prawde nie chciałem z nia być).

Mam jeszcze tu posprzątać puki stara nie wroci, znowu jestem w domu sam, Ewelina wloczy się gdzies po osiedlu (a stara już coraz rzadziej kaze mi wychodzic i jej szukac…) a Ewka na pewno czyta cos w szkolnej bibliotece albo siedzi na jednym z miliona kolek dla kujonow na jakie uczęszcza.

W szkole miałem niesamowita ochote popelnic samobójstwo, teraźniejsze zycie mimo, ze bez większych problemow wydalo mi się calkowiecie pozbawione sensu a ja całkowicie pozbawiony siebie… Tzn nie wiem już kim właściwie jestem…

Teraz już minelo.

Chciałbym porozmawiac wieczorem z KC i znowu poczuc się soba… Bo tam gdzie jest ona czuje się soba, czuje się dobrze…czuje się jak w domu…

Egh… To było dziwne wiem;) Taka alegoria…

 

letitwhip : :